Przepraszam Cię, Polsko. Przepraszam Cię, Polko i Polaku, za moje zaniechania, które doprowadziły do zalania dziesiątek miast i setek wsi.
Nic nie usprawiedliwia mojego niedopatrzenia i braku działania we właściwej chwili.
Przepraszam, że pomimo prognoz pogodowych nie zadzwoniłem do Joanny Kopczyńskiej, choć mam do niej numer: +48 (22) 37 20 210, i nie ostrzegłem jej o zagrożeniu. Mogłem chociaż wspomnieć, żeby spuściła jak najwięcej wody ze zbiorników retencyjnych. Biedna pani Asia ma teraz przeze mnie kłopoty, musi odpowiadać na trudne techniczne pytania o zbiorniki, przepływy, kubatury, prognozy i czas bezwładności systemu. Przecież ona ma inne sprawy na głowie, a ja mam bezpośredni dostęp online do danych IMGW i mogłem wszystko sprawdzić samodzielnie.
Na dodatek nie poinformowałem jej, że elektrownia w Lubachowie będzie musiała zrzucić około 8-10 milionów metrów sześciennych wody. Wiedziałem o tym ze wskazań z Jugowic. Od 13-go września 2024 roku, aż do połowy 16-go września, spadła tam potężna ilość wody z gór, a ja nie zadzwoniłem do pani Joasi Kopczyńskiej, by ją poinformować, że przez to będą musieli zwiększyć zrzut. Na wskazaniach w Lubachowie dokładnie widać, jak i kiedy ten zrzut został dokonany. Za to także przepraszam panią prezes Wód Polskich Joannę Kopczyńską.
Skutek mojej bierności był taki, że krajowe i lokalne służby hydrologiczne zawiodły naszych obywateli. Brak mojego telefonu spowodował między innymi to, że Mietków, pomimo informacji z Czech i gwałtownych opadów w górach, nie opróżniał swoich zasobów, przez co nie zwiększył swojej rezerwy powodziowej. Przez to pierwszy poważny zrzut wody w Mietkowie miał miejsce dopiero 15-go września o godz. 7:00, i to jeszcze na poziomie około 30 metrów sześciennych na sekundę. Moje niedopatrzenie sprawiło, że Mietków zwiększył przepływ do 90 metrów sześciennych dopiero 17-go września przed godziną 18:00.
Podobnie, przez moje zaniechanie, zawiedli zarządzający innymi zbiornikami retencyjnymi.
I pomyśleć, że to moja wina…
Przepraszam panią prezes Wód Polskich Joannę Kopczyńską, że do niej nie zadzwoniłem. Przepraszam także, że nie zadzwoniłem do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu, gdzie dyrektoruje Beata Głuchowska. Biedne panie Joanna i Beata, zamiast zajmować się swoimi codziennymi obowiązkami, przez moją bezczynność mają teraz problemy z uszkodzeniami infrastruktury hydrotechnicznej i muszą odpowiadać na trudne pytania dziennikarzy.
Jednocześnie chciałbym przeprosić bezpośredniego przełożonego pani Joasi, premiera Donalda Tuska. Do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów również nie zadzwoniłem z informacją, że mamy sytuację kryzysową, że od kilku dni pada w Czechach, a u nas lecą tony wody z nieba. Przez moje zaniechanie premier, zamiast rządzić normalnie, musi teraz biegać po sztabach kryzysowych. Przepraszam, panie premierze, że zawiodłem i nie poinformowałem Pana wcześniej o nadchodzącej powodzi.
Skutek mojej bezczynności jest tragiczny. Urzędnicy są atakowani przez media i obywateli, mamy uszkodzone tamy i rzeki. Moi rodacy stracili samochody, mieszkania, domy i całe miasta. Premier stracił podatników, bo ich po prostu zmyło.
BOŻE, PRZEPRASZAM WAS WSZYSTKICH!!!
Jak ja mogę teraz spojrzeć w lustro? Przecież ja, zwykły szary obywatel, nie dopilnowałem swoich pracowitych i rzetelnych urzędników ani premiera, ani wójtów, burmistrzów i prezydentów Polski, Czech, Austrii i Rumunii. Przez moją bezczynność nie mogli wykonać swoich obowiązków! Przez moją bezczynność zalało pół Polski… Wystarczył jeden telefon aby ich ostrzec.
Teraz mogę tylko wziąć łopatę, worki z piaskiem, żeby uszczelniać wały…
Potem mogę tylko wziąć kołki osikowe i zrobić z tym porządek…
Młyny sprawiedliwości mielą powoli, ale ja nie odpuszczę. Poczekam.
Zwykły obywatel z Wrocławia, Paweł Ruszczyński